Prezenty dla małych i dużych moli książkowych!
Oto kilka wskazówek, które możesz wykorzystać nie tylko jako prezent na Święta, ale także na urodziny czy imieniny dla wszystkich, którzy lubią czytać.
„Och, przecież literki mnie po prostu… męczą – westchnął Albert nieszczęśliwie. Wszyscy inni już dawno nauczyli się czytać bez sylabizowania, tylko on nadal się jąkał, rumienił i znowu bladł, kiedy w szkole kazano mu czytać”.
Co takiego to ta dysleksja?
Prawdopodobnie spotkaliście się już z tym terminem – przecież nawet dziesięć procent populacji może mieć jej łagodniejszą postać. Ale co dokładnie to oznacza? Dysleksja należy do grupy „specyficznych trudności w nauce czytania i pisania”. To jest coś, co utrudnia nam naukę. Często powtarzające się błędy, wolniejsze tempo czytania, szybkie męczenie się podczas czytania tekstu lub niemożność zrozumienia, o czym właściwie czytamy. Często idzie to w parze z trudnościami w wypowiedzi pisemnej.
Nie chodzi tylko o trudność w czytaniu na głos, jak zapewne wielu z nas o tym problemie myśli. Trudność może sprawiać także ciche czytanie. Osoby, które się z tym zmagają, czytają powoli, mieszają litery w słowach, zmyślają tekst… Wszystko to może spowodować, że nie zrozumieją tego, co przeczytali. A czytanie to przecież podstawowa umiejętność. Gdy tylko zaczniemy szkołę, czytamy codziennie. Czytamy, kiedy musimy czegoś się nauczyć. Czytamy, kiedy chcemy gdzieś pójść, kiedy robimy zakupy, kiedy idziemy po szkole do pracy. Codziennie komunikujemy się za pomocą e-maili i SMS-ów, wymieniamy się wiadomościami z rodziną, przyjaciółmi, kolegami z klasy, a nawet z kolegami z pracy.
Czy nieczytanie to nie jest po prostu lenistwo?
Dysleksja jest często bagatelizowana. Niektórzy uważają to za problem lenistwa, a nawet głupotę. Jednak dysleksja nie ma nic wspólnego z inteligencją! Jeśli mamy problem z czytaniem, utrudnia nam to czytanie podręczników, a nawet i własnych notatek. To może prowadzić do niskiej samooceny i niechęci do nauki lub nawet awersji w stosunku do szkoły.
Czy moje dziecko ma dysleksję?
Pierwsze przesłanki o dysleksji pojawiają się, gdy dziecko zaczyna chodzić do szkoły i uczy się czytać. Jeśli pomimo dużego wysiłku, nadal się męczy, należy mieć na uwadze, że może chodzić o dysleksję. Diagnoza jest zwykle ustalana w drugiej lub trzeciej klasie. Z diagnostyką czeka się zwykle do ósmego roku życia, gdyż w tym czasie są już w pełni rozwinięta percepcja wzrokowa i słuchowa. Pewne sygnały ostrzegawcze można zaobserwować już wcześniej: opóźniony rozwój mowy, poważniejsze trudności z wymową, mały zasób słownictwa, problemy z rozróżnianiem podobnie brzmiących słów czy obrazów... Nic z tego jednak nie musi determinować rozwoju dysleksji.
Co zrobić, jeśli mamy podejrzenie o dysleksji?
Najlepiej najpierw skonsultować się z nauczycielem, pedagogiem specjalnym lub psychologiem szkolnym, a następnie skontaktować się z poradnią psychologiczno-pedagogiczną. Ich pomoc w Polsce jest bezpłatna. Specjaliści potrafią potwierdzić diagnozę i zalecić szkole odpowiednie podejścia do dziecka. Dla nas, rodziców, ważnym zadaniem jest znaleźć sposoby na naukę z dzieckiem. Musimy starać się, by nauka nie była dla dziecka frustrująca.
Czego można spróbować?
Czy dysleksja to po prostu kolejne kłopoty?
Oczywiście, że nie! Wydawać by się mogło, że etykieta „dysleksja” nie niesie ze sobą nic dobrego. Okazuje się jednak, że wielu dyslektyków może poszczycić się wyższym poziomem kreatywności, wizualizacji i umiejętności myślenia holistycznego. Dyslektycy często wyróżniają się myśleniem obrazowym i kreowaniem różnych nowych, dotychczas niespotykanych rozwiązań, które nie przyszłyby do głowy osobom niedyslektycznym. Być może ma to związek z tym, że muszą to robić już od najmłodszych lat. Dyslektycy są dobrzy w myśleniu kontekstowym, ponadto są wytrwali i odporni na presję. Krótko mówiąc – są przyzwyczajeni do ciężkiej pracy, aby dostać się tam, gdzie są inni. Wielu z dyslektyków, jeśli poniosą porażkę w jednej dziedzinie, tym bardziej odnoszą sukces w innej.
Pamiętacie historię z początku artykułu?
Jest rok 1921. Albert – ten sam Albert, którego wielu nauczycieli uważało za leniwego – znów trochę się rumieni. Ale to tylko dlatego, że otrzymuje nagrodę. Nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki. Póki co „tylko” za wyjaśnienie zjawiska fotoelektrycznego i wkład w rozwój fizyki teoretycznej – jego ogólna teoria względności była wówczas tak zaawansowana, że nawet czołowi naukowcy jej jeszcze nie potrafili docenić. Historia Alberta Einsteina jest tylko jedną z wielu, która udowadnia, że dysleksja wcale nie świadczy o tym, że do niczego się nie nadajemy!