Pewnego dnia ogłoszono na królewskim dworze, że królewna poszukuje kandydata na męża. A wyjść zamierza za tego, kto najbardziej ją rozśmieszy. Słuchy o tym doszły aż na drugi koniec kraju, gdzie żyli dwaj bracia. Od razu postanowili oni zawalczyć o serce królewny. Obaj byli bardzo sprytni i wykształceni. Jeden znał łacinę tak, jak gdyby był to jego język ojczysty, interesował się również medycyną. Poza tym potrafił także rzeźbić i na pewno nie zginąłby w wielkim świecie. Również drugi z braci dobrze znał łacinę, bardziej jednak interesował się paragrafami i prawami, potrafił także zadbać o każdego konia.
Obaj przekomarzali się przed ojcem, który z nich dostanie królewnę za żonę. Ojciec przystroił więc dla nich konie, aby pojechali w świat próbować szczęścia. Gdy już obaj siedzieli na koniach, pojawił się trzeci brat. Jego nikt nawet nie brał pod uwagę, nie był bowiem tak mądry jak pozostała dwójka, a każdy mówił na niego „głupi Jasio”.
– Gdzie to się wybieracie tak wystrojeni? – zapytał Jasio.
– Nie słyszałeś o królewskim wyzwaniu? Cały kraj o tym mówi. Jedziemy rozbawić królewnę, która wybierze potem jednego z nas na męża – odparli razem bracia.
– Poczekajcie w takim razie na mnie, jadę z wami. Ja też chcę królewnę za żonę – odparł Jasio, choć wszyscy wokół go wyśmiali.
Bracia pognali konie i po chwili zniknęli. Ale głupi Jasio zaczął błagać ojca, by i jemu dał konia.
– Niczego ci nie dam, narobiłbyś tylko wstydu. Zostań raczej w domu i wyczyść chlewy – odmówił mu ojciec.
Jasio jednak się zaparł, wziął kozę z zagrody, wsiadł na nią i po chwili on też ruszył w drogę. Całą drogę podśpiewywał i krzyczał – hura, hura! – i wciąż rozglądał się za czymś, czym rozbawiłby królewnę. Tymczasem bracia w milczeniu jechali przez las i…