Readmio
Pieprz i Sól – część 1
Koledzy, Pieprz i Sól, wiodą spokojne życie w miejskim mieszkaniu naprzeciwko dworca kolejowego. Pewnego dnia urzekający zapach nieznanej przyprawy kusi ich do odbycia dalekiej podróży – aż do samych Włoch.
Podczas malowania kredami po chodniku Mia poznaje nowego kolegę, Stefka. Uczy się od niego, że nie należy wywyższać się nad innymi. Odkrywa, że nieważne jest, kto ma więcej kredek czy ładniejsze kolory – ważniejsza jest szczodrość serca i gotowość dzielenia się.
Na urodziny Mia dostała od babci i dziadka nowe kredy. Zachwycona rozpakowała ogromne pudełko pełne przeróżnych kolorów. Zielony, czerwony, niebieski, żółty, fioletowy… Ileż tam było barw, ileż można nimi było namalować! Ledwo ogarnęła je wszystkie wzrokiem.
– Mamusiu, tatusiu, możemy wyjść z domu? Chciałabym je od razu wypróbować – zawołała błagalnie. Na szczęście na zewnątrz było przyjemnie ciepło, a wszyscy mieli ochotę na spacer. Nie czekali więc na nic i wyruszyli do parku.
Mia biegła jako pierwsza. Tak bardzo się cieszyła, że wypróbuje kredy! Babcia z dziadkiem usiedli na ławeczce, a tata z mamą poszli zjęść coś dobrego do pobliskiej kawiarni. Mia wyjęła z pudełka grube kredy. Natychmiast zabrała się za rysowanie.
– Co właściwe będziesz rysować? – zainteresował się dziadek.
Mia zamyśliła się przez moment. Wnet poznała odpowiedź:
– No przecież wszystko! Wiosnę, lato, jesień, zimę!
Zaczęła od różowych, kwitnących kwiatów. Później przyszła kolej na czerwone czereśnie, fioletowe śliwki i żółte słoneczko nad niebieskim basenem. A rysowała wielokolorowe jesienne liście, nagle podszedł do niej pewien nieznajomy chłopczyk.
– Cześć, jestem Stefek. Mogę rysować z tobą? – spytał nieśmiało.
– No… dlaczego nie – uśmiechnęła się Mia. – Masz więcej kolorów ode mnie? Zobacz, jakie mam duże pudło z kredami!
– Więcej kolorów? – spojrzał na nią wielkimi oczami chłopiec. – Ja… mam tylko takie białe kredy – z zakłopotaniem kopnął kamyczek na chodniku. – Ale mam dwie, mogę ci pożyczyć! – dodał od razu.
– Phi, tylko biały kolor? – wydęła wargi Mia. – Co za nuda! Nimi nie namalujesz takich pięknych kolorowych obrazków, jakie mam ja! – I odwróciła się do Stefka plecami.
Chłopczyk posmutniał. Przycupnął jednak kawałek dalej i ukradkiem przyglądał się tęczowym obrazkom, wychodzącym spod ręki Mii, samemu rysując cichutko swoją białą kredą.
– Dziadziu, jesień mam już gotową –…