Dawno, dawno temu był sobie kraj, w którym panował stary car. Pewnego dnia, gdy akurat udzielał audiencji, przyszedł do niego poseł z odległej krainy. Nie powiedział ani słowa, obserwował tylko w milczeniu tron cara. Później wyjął z worka kredę i narysował wokół tronu grubą kreskę.
– Co to ma znaczyć? – spytał car, jednak nie doczekał się odpowiedzi. Poseł stał tylko, nie wydawszy z siebie dźwięku.
Cara bardzo zaniepokoiło zachowanie niemego posła, kazał więc wezwać wszystkich swoich doradców, by powiedzieli mu, co oznacza ten krąg dookoła tronu. Ale doradcy nie potrafili udzielić carowi żadnej odpowiedzi. Władca rozgniewał się i kazał doradcom znaleźć człowieka, który wszystko mu wyjaśni, w przeciwnym wypadku doradcy stracą głowy.
Doradcy wyruszyli więc w świat w poszukiwaniu jakiegoś mądrego człowieka, który odgadłby, co oznacza ta zagadkowa linia wokół tronu. Odwiedzali jedno miasto za drugim, zatrzymywali się w każdym domu, jednakże nikogo nie udało im się znaleźć. W końcu dotarli do opuszczonej krainy, gdzie jak okiem sięgnąć nie było niczego, stała tam tylko jedna chatka schowana między pagórkami. Zapukali do drzwi, nikt jednak nie otwierał. Weszli więc do środka, ale w izbie nie było żywej duszy. Tylko wisząca u sufitu kołyska kołysała się sama z siebie.
– Co to za dziwy, przecież nikogo tu nie ma… – dziwili się doradcy. Otwarli więc drugie drzwi, za którymi znowu była tylko pusta izba. A w niej wisząca u sufitu kołyska, która również kołysała się sama z siebie.
Wyszli z domu i poszli na pobliski pagórek, z którego zobaczyli, jak na dachu tego domu suszy się pszenica. Nad pszenicą zamocowane było sitowie, które samo z siebie kołysało się z boku na bok, odstraszając ptaki, by nie siadały na pszenicy.
– Cóż to takiego? Przecież było zupełnie bezwietrznie. Jakże to sitowie mogło się…