Nadchodziła wiosna i na gałęziach powoli zaczęły pojawiać się pąki, z których niebawem wyrosnąć miały pachnące kwiaty lub zielone liście. Anetka była właśnie na spacerze z mamą. Dziewczynka z radością obserwowała wszystko wokół siebie, pamiętając przy tym o wskakiwaniu do każdej możliwej kałuży. Wspólnie obeszły cały park. W drodze powrotnej mama zauważyła jednak, że oczy jej córki podejrzanie się zaczerwieniły i zaczęły się dziwnie błyszczeć. W jednej chwili zgasł cały entuzjazm dziewczynki i wyparowała z niej energia. Gdy wróciły z przechadzki do domu, Anetka zdjęła kurtkę, umyła ręce i powiedziała:
– Jakoś mnie ten spacer zmęczył, boli mnie głowa. Idę się na chwilę położyć.
Mama z troską pogłaskała ją po ramieniu, zauważyła przy tym, że jest rozpalona. Gdy tylko dziewczynka weszła do łóżka i nakryła się kołdrą po samą szyję, mama przyszła do niej z termometrem w ręce.
– Przecież ty masz gorączkę, Anetko. Termometr pokazał ponad trzydzieści dziewięć stopni. Przyniosę ci lekarstwa, a potem porządnie się wyśpisz.
Anetka spała niespokojnym snem, a gdy rano otwarła oczy, czuła, że swędzi ją brzuszek. Najpierw chciała się po nim podrapać, ale potem namacała pod palcami drobne krostki. Usiadła i wytrzeszczyła oczy. Jej brzuszek i ręce pokryte były małymi czerwonymi pęcherzykami, niektóre zachodziły nawet na siebie i strasznie swędziały. W tym momencie do pokoju weszła mama i załamała ręce, mówiąc:
– Wygląda na to, że masz jakąś chorobę z wysypką, będziemy musiały pójść do pani doktor.
Najpierw zadzwoniła do niej, by nie spotkały się w poczekalni z innym małym pacjentem. Lepiej, by Anetka nikogo nie zaraziła. Wyruszyły dopiero potem. Pani doktor była bardzo miła, obejrzała dziewczynkę i stwierdziła:
– Wysoka gorączka, czerwone oczy i wyraźna wysypka na całym ciele. Trochę mi to przypomina odrę. Ale w kartotece widzę, że byłaś na nią szczepiona. Musimy…