Jeszcze rok temu Kubuś chodził do przedszkola. Bardzo lubił przedszkole – bawił się tam samochodzikami i klockami. Podobało mu się również, gdy z panią nauczycielką i innymi dziećmi śpiewali wesołe piosenki. Najbardziej ze wszystkiego lubił jednak chwile, gdy pani nauczycielka siadała za fortepianem. Zamykał wtedy oczy i słuchał tych pięknych dźwięków.
W tym roku nadszedł jednak czas, by pójść do pierwszej klasy. Kubuś bardzo się cieszył: pójdzie do prawdziwej szkoły! Nauczy się tam czytać, pisać i liczyć. W szkole nie mieli wprawdzie samochodzików ani klocków, mieli za to lekcje muzyki, na których uczniowie mogli śpiewać, zaś pan nauczyciel prezentował przeróżne instrumenty muzyczne. Świetna zabawa! Ponadto w szkole Kubuś spotkał wielu kolegów, z którymi bawił się podczas przerw.
Jednak gdy tylko zaczęło się drugie półrocze, do klasy doszedł nowy chłopiec. Miał na imię Maciej. Był on większy i silniejszy od pozostałych chłopców. Od razu pierwszego dnia spojrzał na Kubusia i wybuchnął śmiechem. Wytykał go palcami i wyśmiewał:
– Jejku, ale uszol! Gdyby tak pomachał uszami, mógłby polecieć aż do nieba!
Pozostałe dzieci zaczęły się śmiać, Kubuś tymczasem poczerwieniał. Zakrył uszy rękami i czuł się okropnie. Nawet wtedy, gdy do klasy weszła pani nauczycielka i zaczęła wyjaśniać nowy materiał, Kubuś czuł, jak wszystko się w nim burzy. Samo poniżenie i żal sprawiały, że chciało mu się płakać. Co powinien teraz zrobić? Nigdy wcześniej nie zauważył, by miał wielkie uszy. Mama ani tata nigdy nie śmiali się z niego z powodu uszu.
– Te twoje uszy codziennie robią się coraz większe – nie zapominał dociąć mu każdego ranka Maciej. Stopniowo zaczęli z niego szydzić również pozostali chłopcy w klasie. Jego najlepsi koledzy zaś byli cicho i nie odzywali się ani słowem. Nikt nie miał odwagi postawić się Maciejowi. Kubuś każdego dnia wracał do domu bardzo smutny.…