Hana Do
Życzenie na talerzu
Maciuś nie chce chodzić do przedszkola i najchętniej byłby już dorosły. Gdy jednak jego życzenie spełni się na jeden dzień, odkryje, że bycie dorosłym wcale nie jest takie proste, jak się wydaje…
Łukasz to mały chłopiec, który ma wielkie marzenie – chce zostać hokeistą. Choć uczy się już jeździć na łyżwach, nie ma jeszcze nawet kija. Ma jednak nadzieję, że pewnego dnia jego życzenie się spełni. Gdy nadejdzie dzień jego urodzin, nowy kij do hokeja pozwoli zrobić mu kolejny krok w stronę spełnienia swojego marzenia.
W pewnym małym pokoiku na obrzeżach osiedla mieszkał chłopiec. Miał na imię Łukasz i uwielbiał jeździć na łyżwach. Gdy wraz z zimą pojawiały się na niebie pierwsze płatki śniegu i zaczynały zakrywać ciemne, brudne ulice, zawsze wpadał w zachwyt. Wiedział, że od śniegu już tylko krok do trzaskającego mrozu i zamarzniętego stawu. A jazdę na łyżwach po stawie Łukasz kochał najbardziej ze wszystkiego. Radość sprawiał mu dźwięk trzeszczącego, nierównego lodu pod łyżwami, smakowała mu też ciepła herbata parująca z termosu, który mama trzymała w ręce. Ostrożnie jeździł na łyżwach i z oddali obserwował starszych chłopców, którzy grali w hokeja. On też chciał zagrać z nimi prawdziwy mecz w hokeja, nie miał jednak kija.
– Musisz być cierpliwy – przypominała mu mama. – Najpierw trzeba nauczyć się porządnie jeździć na łyżwach.
Czasami podczas jazdy Łukasz brał zamiast kija patyk, a zamiast krążka kamyk. Było to jednak trudne. A chłopcy nie chcieli brać go do drużyny, bo nie miał porządnego sprzętu. W hokeja nie można przecież grać patykiem!
Kolejna rzecz, która zawsze sprawiała Łukaszowi radość, to nadejście niedzieli. Tego dnia bowiem tata zawsze zabierał go na mecz na stadion hokejowy. Razem kupowali bilety i hot-dogi. Siadali na widowni i oglądali profesjonalny hokej na lodzie. Chłopiec snuł marzenia, jak by to było być tam na dole z graczami. Któregoś dnia chciałby strzelić gola swoim własnym kijem. Jego oczy zawsze błyszczały z zachwytu, gdy któryś z zawodników punktował i zdobywał bramkę. Razem z tatą dopingowali i bili brawo, czasami udało mu się nawet zrobić sobie po meczu zdjęcie z którymś z hokeistów.
Gdy pewnego styczniowego ranka Łukasz obudził się i otworzył oczy, zdał sobie sprawę, że nadszedł dzień inny niż pozostałe. Miał urodziny! Do pokoju chłopca weszli mama z tatą i jego małą siostrzyczką i zaśpiewali…