Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, żyła sobie raz pewna królewna. Była naprawdę piękna. Niestety za tym pięknem podążała też pycha. Każdego zalotnika, który przychodził prosić ją o rękę, wyśmiewała i odsyłała do domu. Wszystkie dziewczyny w jej wieku dawno były już mężatkami, jej jednak miłość własna zupełnie przesłoniła rozum.
Jej królewski ojciec zdecydował więc pewnego dnia, że zaprosi na zamek wszystkich, którzy chcieliby stanąć w konkury o rękę jego córki, królewna zaś będzie musiała wybrać jednego z nich.
W zaloty stawiło się tak wielu chętnych, że król musiał uszeregować ich według majątku i tytułów. Na początku stali królowie i książęta, na końcu zaś rycerze. Królewna zatrzymywała się przy każdym na chwilę, po czym zawsze wynajdywała coś, do czego mogła się przyczepić. Jeden wydawał jej się zbyt gruby, inny za wysoki, trzeci był jej zdaniem krzywy, kolejnemu brakowało włosów, jeszcze inny był według niej czerwony jak burak.
Najbardziej jednak ubawiła się kosztem pierwszego mężczyzny w szeregu, którego broda przypominała podobno dziób drozda. Długo chichotała, w końcu zaczęła nawet udawać śpiew tego ptaka.Lecz tego już było królowi za wiele. Rozgniewał się i powiedział córce:
– Mam już dosyć twojej złośliwości. Oddam twoją rękę pierwszemu włóczędze, który będzie chciał wziąć cię za żonę.
Następnie odszedł, odesławszy wcześniej wszystkich kandydatów do domów. Niebawem pod królewskim zamkiem przechodził włóczęga, który krzyczał:
– Zaśpiewam dla was, jeśli dostanę jakąś nagrodę!
Król rozkazał go przywołać i nakazał mu grać. Włóczęga zaczął grać na gitarze, a jego piękny śpiew niósł się przez całą salę.
– Dobrze grałeś, naprawdę dobrze – pochwalił go król.
– A jaką dostanę za to nagrodę? – spytał śmiało włóczęga.
Wtedy król przypomniał sobie o swojej pysznej córce.
– W nagrodę dam ci swoją córkę za żonę – powiedział.
Królewnie w ogóle się to nie podobało, ale gdy król…