Pavol Dobsinsky
Złota prządka
Zarozumiałość matki pewnej Hanki stawia biedną dziewczynę w trudnym położeniu – musi nauczyć się prząść złoto. Na szczęście z pomocną dłonią przychodzi tajemniczy karzełek. Żąda on jednak za swoją pomoc wysokiej ceny.
Odłamki diabelskiego lustra, które zmieniają człowieka w nieczułe stworzenie, trafiają chłopca o imieniu Kaj. Gdy pewnego dnia znika i przenosi się do lodowego pałacu Królowej Śniegu, dzielna przyjaciółka Gerda wyrusza na jego poszukiwania. Czeka ją jednak długa i pełna przeszkód podróż.
Bajka Hansa Christiana Andersena o walce między dobrem a złem.
Ta historia miała miejsce w czasach tak dawnych, że nawet diabeł był wtedy młody i lubił tworzyć przeróżne diabelskie wynalazki. I tak pewnego dnia udało mu się zrobić lustro. Na pierwszy rzut oka wyglądało ono zupełnie zwyczajnie, w rzeczywistości jednak miało niezwykłą moc. Każdy, kto weń spojrzał, widział nagle świat wyłącznie w ciemnych barwach. Można powiedzieć, że zmieniało ludzi w nieczułe istoty, a świat – w okropne miejsce.
Diabeł był złośliwy i chciał, by w jego diabelskim lustrze przejrzało się jak najwięcej ludzi. Dlatego wzbił się z nim wysoko na nieboskłon. Jednakże im wyżej leciał, tym lustro stawało się cięższe. W pewnej chwili nie był już go w stanie utrzymać i wymsknęło mu się z rąk. Zwierciadło spadło na ziemię i rozbiło się na milion małych kawałeczków.
W miejscu, w którym się stłukło, znajdowało się miasteczko, w nim zaś mieszkała para przyjaciół. Chłopiec miał na imię Kaj, a dziewczynka – Gerda. Mieszkali w domkach znajdujących się tuż obok siebie i stanowili nierozłączną parę. Razem się bawili, spowiadali się sobie ze wszystkich tajemnic, a czasami zdarzało im się nawet zrobić coś szalonego. Najbardziej jednak łączył ich ogród, o który wspólnie dbali.
Pewnego zimowego dnia rzucali w siebie śniegiem. Na zewnątrz było wprawdzie mroźno, ich jednak rozgrzewał wesoły humor i radość z prawdziwej bitwy na śnieżki. Niestety, Gerda nie zauważyła, że w śniegowej kuli, którą rzuciła w Kaja, znajdowały się kawałki diabelskiego lustra. Gdy kula z odłamkami trafiła Kaja, z jego twarzy natychmiast zniknął uśmiech. Spojrzał tylko brzydko na Gerdę i powiedział:
– Jest parszywie zimno, wolę iść do domu. A z tobą bawić się już nie będę. – Po czym odwrócił się i zaczął odchodzić.
– Poczekaj, Kaju! – krzyknęła za nim Gerda. – Chodź, pójdziemy do mnie na gorącą czekoladę, którą tak bardzo lubisz – starała…