W dawnych czasach, w wiosce pod Gdańskiem, mieszkała kobieta z pięciorgiem dzieci. Po śmierci męża ciężko było jej wyżywić i siebie, i dzieci. Nie miała zbyt dużo pieniędzy, a ziemi, którą mogłaby uprawiać, miała tylko mały kawałeczek.
By rodzina nie przymierała głodem, podejmowała się różnych prac. Czasami pomagała sąsiadom przy zbiorach, czasami pracowała w młynie, innym zaś razem zastępowała piekarza. Ludzie odpłacali jej drobnymi sumami i jedzeniem.
Pewnego razu zima przyszła jednak tak wcześnie, że zniszczyła całe zbiory. Po niej przyszła wiosna, a wraz z nią – powodzie. Okrutna, wzburzona woda zabrała ze sobą wszystko, co ludziom udało się uratować przed zimą. Wioskę i całą okolicę dręczył głód. W najgorszej zaś sytuacji była właśnie pracowita, biedna wdowa z pięciorgiem dzieci.
Gdy pewnego dnia znów chodziła po okolicy szukając pracy, spotkała wieśniaka. Nie tylko nie wyglądał na głodnego, lecz jeszcze niósł na grzbiecie worek tak ciężki, że aż się pod nim uginał. Co chwilę musiał przystawać na skraju drogi, by odpocząć. Wdowa podeszła do niego i spytała po cichu:
– Widzę, sąsiedzie, że zima i powodzie nie zabrały ci wszystkich zapasów. Nie byłbyś taki dobry i nie podzieliłbyś się z biedną wdową i jej pięciorgiem dzieci? Gdy tylko zdobędę jakieś pieniądze, zapłacę ci!
Jak to już jednak bywa, im człowiek bogatszy, tym większy z niego sknera. Wieśniak wyobrażał już sobie, jak worek pełen chleba wymieni na targowisku na tłustą słoninę i smaczną polędwicę. Spojrzał więc z ukosa na biedną kobietę i powiedział:
– Niosę zwyczajne kamienie, które zawadzały przy drodze. Jakież zapasy!? – po czym przyspieszył kroku.
Zawiedziona i zrozpaczona kobieta krzyknęła za nim:
– Ponieważ masz serce z kamienia, niech ten chleb też zamieni się w kamień!
Wieśniak jeszcze bardziej przyspieszył kroku, niebawem jednak poczuł, że jego worek jest tak…