Wiele, wiele lat temu na praskich Hradczanach panował cesarz Rudolf II. Był XVI wiek, kiedy to Praga stała się domem dla najznamienitszych światowych artystów, naukowców i alchemików. Ze wszystkich zakątków Europy ściągali tu ludzie najróżniejszych narodowości i religii. Wszyscy żyli tu sobie spokojnie i cieszyli się wspieraną przez cesarza różnorodnością.
Czasami jednak dochodziło do tarć między ludźmi – raz większych, raz mniejszych. Takie problemy dotykały również żydowskich mieszkańców Pragi. Niektórzy Czesi nie przepadali za nimi, zdarzało się nawet, że podnosili na Żydów ręce. I właśnie w takich niespokojnych czasach praskim rabinem został rabin Löw.
Na temat rabina Löwa krążyły przeróżne dziwne historie. Czasami szeptano nawet, że potrafi czarować! Tak czy siak, jedno było pewne: rabin Löw był człowiekiem oczytanym i mądrym, którego bardzo martwiło to, że Żydzi zaczynali bać się wychodzić po zmroku ze swoich domostw. Długie wieczory spędzał na studiowaniu ksiąg, odpowiedzi w nich jednak nie znajdywał.
Aż pewnego dnia, właściwie to pewnej nocy, rabin zobaczył we śnie dziwny napis:
„Stwórz z gliny stworzenie, które będzie pomagać ci w walce ze wszystkimi wrogami!”
Rabbi Löw natychmiast zapisał tajemnicze słowa na małym kawałku pergaminu. Następnie, pierwszy raz od długiego czasu, pełnego bezsennych nocy i pracowitych dni, położył się spać i usnął głębokim, spokojnym snem.
Na drugi dzień wezwał do siebie swojego zięcia oraz najwierniejszego ucznia. Opisał im swój sen, a obaj mężczyźni ochoczo zgodzili się mu pomóc. W nocy odziali się w śnieżnobiałe szaty i wyruszyli za miasto w poszukiwaniu gliny, z której mogliby stworzyć owego obrońcę ze snu.
Dopiero nad ranem znaleźli obok rzeki Wełtawy miejsce z gliną wilgotną i drobną niczym kamyki. Wzięli się więc do pracy. Kilka godzin zajęło im ulepienie z gliny ogromnej postaci człowieka. Stała ona bez ruchu i niewidzącymi oczami wpatrywała się w fale Wełtawy…