Pewien zając biegł przez pole najszybciej, jak tylko potrafił, nad nim zaś unosił się wielki cień. Nie była to jednak chmura, która zasłaniałaby słońce, lecz orzeł, który ścigał go już od dłuższego czasu. Zając wciąż zmieniał kierunek i unikał różnych przeszkód, by jak najbardziej utrudnić polowanie orłowi. Ale nawet pomimo tych starań nie udało mu się uciec i w końcu orzeł złapał go w swoje szpony. Zając dobrze wiedział, że jego godziny są policzone, ponieważ z orlich szponów nie dało się żadnym sposobem wydostać. A nawet gdyby, to i tak upadku z takiej wysokości nie mógłby przeżyć.
Jednakże całą sytuację obserwował pewien mały żuczek, który już dawno temu umówił się z zającem, że będą się nawzajem chronić, choć zając nie potrafił sobie wyobrazić, jak niby taki mały żuczek mógłby go przed czymkolwiek obronić. Teraz jednak nadszedł czas, by żuk pokazał, w czym tkwi jego siła. Mocno zawołał do krążącego po niebie orła:
– Odnieś tego zająca na ziemię, jest pod moją ochroną!
Orzeł jednak tylko się zaśmiał, bowiem w ogóle nie miał zamiaru darować zającowi życia. To bardzo rozzłościło żuka, wybrał się więc w kierunku drzewa, na którym orzeł miał swoje gniazdo. Wdrapał się aż do gniazda i kiedy orzeł krążył po niebie, żuk wytoczył z gniazda wszystkie jego jaja, które rozbiły się o ziemię. Orzeł, gdy to zobaczył, mocno się rozgniewał, nie wiedział jednak co zrobić. Natychmiast chciał zemścić się na żuku, jednocześnie nie wiedział jak, ponieważ nie potrafił go schwytać. Wybrał się więc do boga Jowisza, by ten poradził mu, co ma zrobić.
– Żuka nie złapiesz. Łatwo się przed tobą schowa, bo jest zbyt mały, by udało ci się go złapać w szpony – powiedział Jowisz. – Ale następnym razem możesz przynieść jaja do mnie, na moje kolana. Tutaj żuk nigdy…