Wysoko ponad naszymi głowami woda zmienia się w parę. Ta podnosi się jeszcze wyżej, spotykając po drodze kurz i pył. Para wokół nich zmienia się w lodowe kryształki. Gdy kryształków robi się dużo, uderzają o siebie, łącząc się i tworząc płatki śniegu. Te z kolei formują chmurę, a gdy chmura robi się ciężka, zaczyna sypać śniegiem, którego płatki spadają na ziemię.
– Chodźcie, siostrzyczki, nadchodzi nasz czas. Złapmy się za ręce i hop! Skaczemy. Na trzy-czte-ry, zgoda? – powiedziała najodważniejsza ze śnieżynek.
– Świetnie, świetnie! – Podskakiwały niecierpliwie pozostałe śnieżynki. Wszystkie różniły się kształtem, każda była inna, ale tak samo piękna. Nie dałoby się znaleźć między nimi dwóch takich samych.
– Uwaga! Trzy-czte-ry! – Wystartowały śnieżynki i poleciały z wiatrem.
– Cudownie, prawda? – śmiały się razem.
– Tak, jest cudownie!
– Zobaczcie, co to tam leci? To też śnieżynka? No, no, jaka wielka. I jaki dziwny dźwięk wydaje – dziwiły się drobne śnieżynki.
– To nie jest śnieżynka – zaśmiała się ta najbardziej doświadczona z nich, która nie była śnieżynką po raz pierwszy – to przecież samolot.
– Samo… co? Że to coś samo lata? – dziwiły się pozostałe śnieżynki, dla których była to dopiero pierwsza wyprawa.
– To taka maszyna, którą ludzie podróżują z jednego kraju do drugiego.
– Ach tak! Nic z tego nie rozumiem – westchnęła jedna z nich – nie wiem, czym są ci ludzie. Ani co to jest kraj albo maszyna.
– Nie martw się, z czasem wszystkiego się nauczysz. Teraz ciesz się otaczającym cię pięknem.
Śnieżynki leciały i cieszyły się podróżą. Przez chwilkę było cicho, aż w końcu któraś ze śnieżynek-nowicjuszek znowu coś zauważyła.
– Co to takiego pod nami, takie duże i niebieskie?
– To jest morze. Taka wielka woda. Z niej powstałyśmy. Z morza paruje woda,…