Dawno temu, w trudnych czasach, ludzie musieli ciężko pracować na polach, by wyhodować trochę żyta, które mogli potem zemleć u młynarza na mąkę.
Pewnego dnia rolnik siał na polu żyto, nagle jednak zerwał się silny wiatr i porwał wszystkie ziarna ze sobą. Rolnik biegł za wiatrem, ile tylko miał sił, ale pędzącego wiatru nie był w stanie doścignąć. Wrócił przygnębiony do domu i nie wiedział, co dalej począć. Jeżeli niczego nie zasieje, nie będzie zbiorów. A bez dobrych zbiorów nie będzie żadnej mąki.
Gdy tak siedział zasmucony przy stole, z głową schowaną w dłoniach, odezwała się jego żona:
– Spakuj coś na ząb do tobołka i ruszaj na poszukiwania tego wiatru. Niech ci odda całe to porwane żyto.
Cóż mu pozostało? Spakował rzeczy na drogę i wyruszył przez góry i doliny szukać wiatru w polu. W końcu jednak odnalazł go – wiatr wirował na łące przy lesie. Gdy wiatr zobaczył w oddali żywego człowieka, podleciał do rolnika i zapytał:
– Czego tu szukasz?
Rolnik zaś opowiedział mu cała historię o tym, jak wiatr zabrał jego ostatnie ziarna żyta do zasiewu, dodając, że jeśli nie będzie zbiorów, nie wie, co poczną z żoną w zimie. Wiatr z uwagą wysłuchał biednego nieszczęśnika, po czym przemówił:
– Żyta już nie mam, ale dam ci ten oto worek. Gdy wrócisz do domu, powiedz tylko: „Worku, otrząśnij się!”, a na twoim stole od razu będzie pełno przeróżnego jadła.
Rolnik grzecznie się ukłonił, podziękował i ruszył do domu. W domu usiadł za stołem, zawołał żonę i dzieci, po czym krzyknął:
– Worku, otrząśnij się!
W tym momencie worek zaczął się trząść, a przed nimi nagle stół zastawiony został przeróżnymi potrawami. Cała rodzina cieszyła się i wspólnie ucztowała, dopóki wszystkiego nie zjedli. Na drugi dzień worek wyczarował na rozkaz tyle jedzenia, że…