Dawno, dawno temu, w kraju, gdzie wznosił się majestatyczny zamek królewski, żył pewien mężczyzna. Od czasu, gdy stracił ukochaną żonę, minęło już kilka lat. Pozostała mu już tylko córka, którą kochał ponad wszystko i którą starał się wychować najlepiej, jak potrafił. Była piękna i miała dobre serce, tak samo jak jej mama, z radością brała się do każdej pracy i każdemu chętnie pomagała.
Jej ojciec właśnie planował ożenić się po raz drugi. Jego przyszłą żoną była pyszna i złośliwa jędza, która jednak przed nowym mężem wciąż udawała dobrą i kochającą kobietę. Jednakże zaraz po weselu jej prawdziwe oblicze wyszło na jaw – była wyniosła i pełna wrogości. Niestety, również jej dwie córki, Nina i Lena, były podobne do swojej matki. Jakakolwiek praca była im wstrętna, a obie najchętniej spędzały czas przed lustrem.
Macocha już od pierwszego dnia podle traktowała swoją pasierbicę. Nie mogła bowiem znieść tego, że była piękniejsza i mądrzejsza od jej dwóch córek. Wszystkie trzy traktowały ją jak służącą. Dziewczyna musiała wokół nich biegać i usługiwać, czesać je i dbać o nie niczym o królewny. Oprócz tego Nina i Lena wyznaczały jej do pracy najgorsze i najbardziej brudne zadania. A było ich zawsze tyle, że dziewczyna całymi dniami nie wychodziła nawet z domu. Musiała zmywać góry brudnych naczyń, potem myć podłogę, gotować, szyć albo wymiatać kominek, więc twarz miała wciąż ubrudzoną kopciem i sadzą. Mimo to wciąż była piękna.
– Dziewucho brudna, jak ty wyglądasz! Nawet sukienkę masz pobrudzoną kopciem! Wyglądasz jak kopciuszek – powiedziała jej pewnego razu macocha i od tego dnia nazywali ją Kopciuszkiem. Czasami nawet jeszcze gorzej: Kopciuchem.
Przyrodnie siostry od razu przywłaszczyły sobie jej piękne suknie, zostawiły zaś tylko dwie, najstarsze i najbrzydsze. Wyrzuciły ją nawet z jej własnego pokoju, musiała więc spać w stodole na słomie, natomiast Nina i Lena…