W weekend Anetka wybrała się wraz z rodzicami na wycieczkę w góry. Szli leśną ścieżką oznaczoną niebieskim szlakiem turystycznym, a droga mijała im wspaniale. Anetka biegła kilka kroków przed mamą i tatą. Tata uważnie obserwował trasę, a mama wskazywała ciekawe rośliny:
– Wiedziałaś, Anetko, że wszystkie rośliny zielone produkują tlen, którym ludzie oddychają? Potrzebują do tego dwutlenku węgla, który my z kolei wydychamy. Dlatego rośliny są dla nas bardzo ważne, bez nich nie przeżylibyśmy na tej planecie.
W miarę tego, jak szli w górę, krajobraz stopniowo się zmieniał. Ubywało drzew, zielone liście roślin zastępował mięciutki mech, a droga pełna była kamieni. Anetka szła wciąż na przodzie, trasa była jednak bardzo stroma, musiała więc zwolnić. Wszyscy z trudem łapali oddech.
Gdy dotarli w końcu na szczyt, Anetka bardzo się ucieszyła. Nie tylko miała wreszcie za sobą to trudne podejście, ale w dodatku widok ze szczytu był naprawdę przepiękny. Jak na dłoni widzieli pobliskie miasteczko oraz okoliczne wzgórza. Zimny wiatr wył im w uszach, więc niebawem wyruszyli z powrotem w dół wąską kamienistą dróżką. Dziewczynka podśpiewywała i wesoło podskakiwała obok mamy. Nie uważała jednak, potknęła się o kamień i upadła.
Mama pochyliła się nad córeczką i objęła ją, tymczasem tata sprawdził, co z kolanem.
– Brzydko to wygląda, upadłaś kolanem wprost na ostry kamień. Ten przeciął ci skórę, dlatego leje się krew – powiedział.
Anetka zerknęła jednym okiem na kolano, szybko jednak odwróciła wzrok. Mama wyjęła z plecaka małą apteczkę:
– Będę musiała wyczyścić i zdezynfekować twoje kolanko, przede wszystkim zaś musimy zatrzymać krwawienie. – Psiknęła w ranę sprayem, ostrożnie przetarła i zabandażowała. Kolano bardzo bolało Anetkę, ale spytała z ciekawości:
– Mamusiu, a teraz krew już nie będzie się lała?
– Nie – odpowiedziała mama. – Teraz twój organizm sam zadba o to,…