Hana Do
Jabłecznik
Tomuś jest smutny po tym, co stało się w przedszkolu – dzieci śmiały się z jego wyglądu. W trakcie pieczenia jabłecznika mamusia przekazuje mu jednak ważną życiową lekcję. Jaką? O tym przeczytacie w tej krótkiej bajce.
Wszyscy lubią Julka. Bije od niego pozytywna energia i radość życia. Wielu ludzi nie wie jednak, jak ma się w stosunku do niego zachowywać. Julek porusza się bowiem na wózku inwalidzkim. Gdy poznaje w parku nowego kolegę, Krystiana, ten początkowo nie wie, co ma robić – nigdy nie widział takiego pojazdu na czterech kółkach. Ale dzieci zawsze znajdą rozwiązanie!
Na skraju wsi stał mały niebieski dom. Mieszkał w nim chłopiec o imieniu Julek oraz jego rodzice i starsze rodzeństwo. Nie był to jednak zwyczajny dom.
Gdybyście go odwiedzili, zauważylibyście w nim różne niezwykłe rzeczy. Do środka nie prowadziły bowiem schody, ale pochyła platforma. W całym domu w ogóle nie było schodów. Przeciwnie, wszędzie było sporo miejsca – szerokie korytarze i obszerne drzwi bez progów. Dlaczego niebieski dom był taki dziwny?
Cały dostosowany był do potrzeb małego Julka, by ten nie musiał pokonywać żadnych przeszkód, lecz mógł być w pełni mobilny i samodzielny. Bowiem Julek, niebieskooki, jasnowłosy chłopczyk, poruszał się na wózku. Bez progów i schodów mógł swobodnie jeździć, gdzie tylko chciał, nawet wyjechać z domu wprost na ulicę, co było dla niego niezmiernie ważne.
Julek kochał bowiem spacery po wsi. Kręcił powoli kołami, obserwując po drodze nawet najmniejsze szczegóły. Oglądał domy, płoty, ogrody, garaże, chodniki i wszystko, co działo się na ulicy.
Było właśnie sobotnie popołudnie i Julek namówił na spacer również swoją siostrę, Jagodę. Chłopiec cieszył się, gdy potrafił poradzić sobie ze wszystkim sam, czasami jednak trafiał na przeszkodę w postaci źle zaparkowanego samochodu albo uszkodzonego chodnika. Dlatego był wdzięczny Jagodzie za pomoc.
Na zewnątrz było już bardzo gorąco, więc spakował do plecaka również butelkę wody. Plecak powiesił z tyłu wózka. Oprócz wody miał w nim jeszcze przeciwdeszczową folię na wózek, przybory higieniczne i małą przekąskę.
– Gazu, Jagódko! – krzyknął Julek.
Julek kochał szybką jazdę. Jagoda zatem ścisnęła mocniej uchwyty wózka i zaczęła pchać go szybciej. Julek uśmiechał się od ucha do ucha. Wybrali się tradycyjną trasą. Skręcili w nową ulicę po prawej, tam, gdzie stało wiele nowych domów. Ponieważ porządnie już prażyło, Jagoda wpadła na pomysł, by pojechali do parku. Tam będą mogli trochę ochłodzić się w cieniu.…