Zosia jest małym przedszkolakiem. Ma kręcone włosy, które jej mama często zaplata w warkocze. Zosia przez cały dzień wzorowo dba o swoją lalkę Lucynkę. Jednak teraz najbardziej ze wszystkiego nie może się doczekać tego, że oprócz lalki będzie mogła dbać także o prawdziwego dzidziusia! Mamusia i tatuś powiedzieli jej bowiem, że będzie mieć rodzeństwo – małego braciszka.
Wieczorem, gdy Zosia szła spać, zniecierpliwiona spytała mamę:
– Mamusiu, a kiedy w końcu urodzi się dzidziuś?
Mama spojrzała z uśmiechem na swój zaokrąglony brzuszek:
– Nie wiem, kiedy dokładnie, Zosiu, ale już niebawem. Dobranoc. – Mama pocałowała ją, zgasiła światło i wyszła z pokoju. Zosia nakryła siebie i swoje ulubione lalki pierzynką, po czym od razu zasnęła.
Rano obudził Zosię jakiś dziwny hałas. Wydawało jej się nawet, że słyszała alarm – wycie syreny albo koguta. Wyskoczyła szybko z łóżka i wyjrzała przez okno. I rzeczywiście, przed domem stała karetka. Ale cóż to? Jakiś ubrany na biało pan podtrzymywał za ramię jej mamusię i pomagał jej wsiąść do środka!
Zosia natychmiast wybiegła z pokoju. Tatuś wchodził właśnie przez drzwi. Miał na sobie kurtkę i buty, a gdy spojrzał na Zosię, wcale się nie uśmiechnął.
– Jadę z mamą – powiedział szybko. – Nie bój się, wkrótce wrócę. W kuchni czeka na ciebie babcia ze śniadaniem. – Po tych słowach zniknął za zamykającymi się drzwiami.
Zosię natychmiast zdjął wielki strach. „Dlaczego tatuś wyszedł z domu? Dlaczego mamusia wsiadała do karetki?” – zastanawiała się Zosia. Wiedziała, że karetki przewożą chorych i rannych. Do jej oczu napłynęły łzy. Usiadła na ziemi, oparła się plecami o drzwi i z całego tego strachu i bezsilności zaczęła płakać. Nie wiedziała bowiem, co innego może zrobić.
Wtedy z kuchni wyszła babcia. Od razu zrozumiała, co się dzieje i postanowiła przytulić Zosię. Zosia jednak się…