Pan nauczyciel mówił, że każde dziecko się czymś wyróżnia. W przypadku niektórych było to oczywiste: Weronika z końca ulicy potrafiła rysować przepiękne obrazki kredą na chodniku, Ania cudownie śpiewała, a Romek potrafił jeździć na rowerze najszybciej ze wszystkich.
Norbert zaś, na którego wszyscy wołali Norbuś, był najbardziej wyjątkowy ze wszystkich, ponieważ nie umiał się nudzić.
Nikt nie potrafił zrozumieć, jak to możliwe. Gdy na zewnątrz cały dzień padało i dzieci musiały zostać w środku, wszystkie nagabywały rodziców:
– Mamo, jak ja się bardzo nudzę! Tato, ale nudy! – wołały. Ale nie Norbuś. On nie zauważał nawet, że pada, ponieważ od rana montował coś z rolek po papierze toaletowym.
Gdy razem z mamą i braciszkiem stał w długiej kolejce do kasy, jego braciszek krzyczał i denerwował się, że się nudzi. Tymczasem Norbert najpierw policzył wszystkie gumy do żucia i cukierki wyłożone przy kasie, a potem pokazał braciszkowi, że pikająca kasa brzmi jak robot i nawet trochę przypomina go wyglądem. W końcu mama po zapłaceniu musiała ich stamtąd odciągać, tak im się to automatyczne pikanie spodobało.
Gdy cała klasa szła na badania lekarskie i uczniowie musieli bardzo długo czekać w nudnej poczekalni. Norbuś zauważył, że płytki podłogowe przypominają swoim wyglądem tor przeszkód. Wymyślił więc zabawę, w której dzieci musiały po cichutku przesuwać się z płytki na płytkę, żeby dotrzeć do mety. Nikt nie zauważył nawet, jak szybko minęły badania.
Inni rodzice zawsze cieszyli się, gdy Norbuś przychodził do nich z wizytą. Czasami nawet sami dzwonili do rodziców Norberta:
– Dzień dobry, czy Norbuś nie miałby ochoty wpaść do nas trochę się pobawić? Nasze dzieci znowu się nudzą.
Koledzy z klasy też zauważyli, że tam, gdzie jest Norbuś, nigdy nie ma nudy.
– Norbuś, ty masz jakieś niesamowite umiejętności – mówili mu. – Musisz mieć w…