Falko był psem rasy golden retriever i, zdaniem Jurka, najlepszym psem w całym wszechświecie! Kiedy Jurek przyszedł na świat, Falko miał już pięć lat. Rodzice trochę bali się tego, jak zareaguje na małe dziecko. Jednak gdy tylko przynieśli noworodka ze szpitala do domu, zrozumieli, że zupełnie nie było się czego bać. Falko wyglądał na zachwyconego. Przywitał wszystkich, radośnie podskakując, polizał małego Jurka po buzi, a później położył się obok dziecięcego łóżeczka. Całymi dniami na zmianę albo spał, albo warował przy dziecku.
Dopóki Jurek był malutki, Falko pilnował go jak oka w głowie. Pozwalał Jurkowi ciągnąć się za ogon i sierść, wsadzać rękę do miski z jedzeniem, wchodzić sobie na grzbiet, a czasami nawet na sobie jeździć. Gdy zaczęło mu to przeszkadzać, delikatnie, acz znacząco, trącał go nosem i odchodził gdzieś na bok. Zawsze jednak tylko na taką odległość, by móc doglądać Jurka i być w pobliżu. Ilekroć Jurkowi coś się stało, Falko był natychmiast przy nim. Polizał każde otarcie i każdego guza. Pewnego razu, gdy Jurek rozbił sobie głowę, Falko pobiegł do domu do mamy i tak zawzięcie na nią szczekał, aż w końcu przybiegła.
I choć Jurek był już nieco starszy, wciąż bawili się w berka w ogrodzie i na łące. Chodzili też z mamą na spacery do lasu, a w lecie nad pobliski staw, w którym Jurek i Falko uwielbiali się kąpać. Gdy pewnego razu wracali znad stawu, mama powiedziała:
– Kawałek dalej, po drodze, jest grób Flory. Moglibyśmy tam wspólnie zajrzeć.
Jurek nie wiedział, kim była Flora. Mama wyjaśniła mu, że była to suczka, którą mieli z tatą jeszcze przed Falkiem. Mogliby ją odwiedzić i nazrywać kwiatów na jej grób. Jurkowi było przykro, że Flora umarła. Mama zgodziła się z nim, że to smutne, ale wyjaśniła, że taka jest kolej rzeczy.…