Cała okolica znała zwariowanego Koraska. Wystarczyło, by ludzie usłyszeli z oddali jego krakanie, a w mig uciekali do domów i zatrzaskiwali za sobą drzwi. Ofiarami jego ataków stawali się nawet niczego niespodziewający się rowerzyści.
– Zbliża się! – wołali sąsiedzi jeden do drugiego. – Schowajcie wszystko, co cenne!
Kim był Korasek i dlaczego wszyscy tak się go bali? Wyobraźcie sobie, że był… krukiem. Niesamowicie niegrzecznym i bezczelnym kruczyskiem, które terroryzowało całą okolicę Puszczy Białowieskiej.
– Kra, kra! – skrzeczał, co oznaczało: „Uwaga, lecę!”
Kiedy indziej znów wykrzykiwał:
– Kra, kra, kra! – co oznaczało: „Błyskotki, oddajcie mi błyskotki!”.
A gdy słychać było tylko jedno „kra”, wszyscy wiedzieli, że Korasek znalazł nową ofiarę – najczęściej jakiegoś jadącego przez las niewinnego rowerzystę. Spadał wprost z góry i bezlitośnie dziobał rowerzystę po głowie, dopóki ten nie spadł z roweru. Później elegancko lądował na ziemi i zarozumiale przyglądał się efektom swojego ataku.
Korasek bał się tylko jednego – Żabki. Żabka nie była jednak prawdziwą żabą. Była samicą dzika, a przy okazji także współlokatorką Koraska.
Zastanawiacie się teraz pewnie, dlaczego kruk mieszka z dzikiem? I to ma być prawdziwa historia? Otóż tak, i opowiada ona o pewnej przedziwnej ludzko-zwierzęcej rodzinie. Głowami tej rodziny byli ludzie, Simona i Lech, zaś w ich domu mieszkało mnóstwo zwierząt.
Nie wyobrażacie sobie nawet tego hałasu. Poza dzikiem Żabką i krukiem Koraskiem, żyło tam jeszcze rodzeństwo myszy Pepsi i Cola, rysica Agata, oślica Hepunia, czarny bocian, który mieszkał w kufrze w sypialni, kilka sów, kur, parę młodych kani i stado jeleni, które zaadoptowało Simonę. Jeden z jeleni miał w zwyczaju pukać w kuchenne okienko, by dostać kostkę cukru. Żadne z tych zwierząt nie żyło jednak w niewoli. Przeciwnie, przychodziły i odchodziły, gdy tylko miały ochotę. Ich liczba zmieniała się…