Historia, którą wam opowiem, jest bardzo stara. Gdyby historie starzały się tak, jak ludzie, miałaby już włosy białe jak śnieg i zmarszczki głębsze od zamkowych fos. Podobno miała miejsce w czasach tak dawnych, że nikt z nas już ich nie pamięta – w starożytnej Grecji.
Ludzie żyjący dawno temu, nie wiedzieli jeszcze zbyt wiele o świecie. Nie znali ognia, który by ich ogrzał i na którym mogliby upiec mięso. Nie mieli pojęcia, jak obrabiać pole, nie potrafili oswajać zwierząt, nie potrafili nawet czytać, pisać czy liczyć. Żyli w nędzy i modlili się do potężnych bogów. Greccy bogowie mieszkali na wysokiej i budzącej postrach górze Olimp. Podobało im się, że mają ludzi, którzy ich podziwiają. Jednocześnie odpowiadało im, że ludzie są tacy słabi i bezradni. Nie dorastali bogom do pięt. Prawie niczego nie mieli, prawie nic nie wiedzieli. I bogowie woleliby, aby tak zostało.
Między bogami przebywał niejaki Prometeusz. Był on potomkiem pierwszych bogów, dobrym i niezmiernie odważnym. Jako jedyny z bogów zdecydował się nie mieszkać na Olimpie, lecz między zwykłymi ludźmi na ziemi. Gdy widział, jak nędznie żyją ludzie, zrobiło mu się ich żal, zdecydował się więc pomóc im. A jak to zrobił? Wykradł bogom ogień i podarował go ludziom. Nauczył ich, jak i do czego go używać. Pokazał ludziom także, jak obrabiać pola, hodować zwierzęta, jak budować domy. Wprowadził ich również w czytania, pisania i liczenia.
Dzięki nowym umiejętnościom i wiedzy ludzie bardzo dojrzeli. Zaczęli być o wiele bardziej niezależni i obrotni. Przez jakiś czas żyli w szczęściu i dobrobycie. Ale im lepiej im się wiodło, tym bardziej zapominali o bogach. Przestawali się ich bać, przestawali ich czcić, przestawali ich słuchać. Bogowie byli jednak bardzo próżni i nie zamierzali tego tolerować. Najważniejszy z nich, Zeus, zdecydował, że ludzi należy ukarać.…