Leosia miała mały pokoik pełen pięknych zabawek. Wśród nich była koparka, nakręcany samochodzik, różowy konik, mały kolorowy fortepian, piłka, kulki, a nawet mechaniczna kurka. Były też drewniane klocki, wózek z poduszeczką i pierzynką oraz jojo. Gdy mała Leosia miała trzy latka, dołączyła do nich także lalka Amelia.
Leosia bardzo lubiła swoje zabawki. Gdy się nimi bawiła, wręcz ożywały w jej rączkach. Leosia mówiła, udając, że to one i ruszała nimi tak, że wydawało się, że są żywe. Było to jednak tylko wrażenie. Zabawki nie mogą być przecież żywe, prawda? Wyobraźcie sobie jednak, że w naszej bajce owszem były. W bajkach możliwe jest bowiem absolutnie wszystko. I za to przecież uwielbiamy bajki! Ale wracając do naszej historii…
Co wieczór, gdy Leosia zasypiała, a w pokoiku zaczynały panować ciemność i cisza, zabawki ożywały swoim drugim, prawdziwym życiem. Zeskakiwały z półek, szafek, szuflad i zaczynały dokazywać. Chociaż bardzo lubiły bawić się za dnia z Leosią, chciały figlować także nocami. Bawiły się w najprzeróżniejsze gry. Najbardziej lubiły chyba tor przeszkód. Wtedy wszystkie kulki, piłka i jojo zaczynały turlać się po pokoju tam i z powrotem, gdy tymczasem klocki tworzyły przeszkody. Koparka, samochodzik, konik i miś musieli biegać między nimi tak, by się nie przewrócić. Fortepian dopingował ich muzyką i wszystkie zabawki śmiały się tak, że aż łapały się za brzuchy, o ile oczywiście jakieś brzuchy miały. Bawiły się też w chowanego, ciuciubabkę, berka czy w szkołę. Radość sprawiało im absolutnie wszystko – przede wszystkim zaś to, że są razem.
W dniu, w którym Leosia dostała na urodziny lalkę Amelię, pozostałe zabawki wprost nie mogły doczekać się, aż nastanie wieczór. Cieszyły się, że będą miały nową koleżankę. Ale gdy później, w nocy, spytały ją, czy będzie się z nimi bawić, Amelia spuściła tylko wzrok i pokręciła głową przecząco.…