W pobliżu brzegów rzeki mieszkały w swoich norkach myszy. Mieszkało im się dobrze: rzeka dawała wodę, głębokie nory – bezpieczne schronienie, a pobliskie pole z jęczmieniem obfitowało w pożywienie. Spokój i ciszę zakłócało im tylko brzęczenie muszek.
Po pewnym czasie miejsce to odkryły jednak również łasice. Im ono także spodobało się i postanowiły tam zamieszkać. Łasice były duże i silne, nie przejmowały się więc w ogóle myszami. Wkrótce myszom i łasicom zaczęło robić się ciasno, zaczęły więc prowadzić walki o terytorium. Myszy było wprawdzie o wiele więcej, były jednak malutkie i słabe, dlatego przegrywały bitwy przeciwko łasicom, jedną po drugiej.
Gdy porażek było już naprawdę za wiele, myszy zdały sobie sprawę, że jeśli nic się nie zmieni definitywnie przegrają wojnę i łasice całkowicie wyprą je z ich domów nad rzeką.
Zwołały więc naradę, by ustalić, co dalej. Pojawiło się wiele pomysłów, jak walczyć z łasicami, jednak żaden z nich nie zyskał poklasku. W końcu odezwała się jedna mądra, stara mysz:
– Brakuje nam przywódcy. Nikt nas nie prowadzi, dlatego nasza walka jest chaotyczna i niezorganizowana. Musimy więc wybrać sobie wodzów.
W norze wzmógł się szum, wszystkie myszy dyskutowały na temat zaproponowanego pomysłu. W końcu zgodziły się i ustaliły, że wybiorą spomiędzy siebie czterech generałów, którzy poprowadzą bitwy przeciwko łasicom.
I tak się stało. Wybrane myszy miały decydujący głos w podejmowaniu decyzji. Żeby było je dobrze widać, dostały na głowy hełmy z czerwonymi pióropuszami, a na szyję złote medale.
Nie trwało to długo i generałowie zaczęli się czuć bardzo ważni. Nie spędzali już czasu z innymi myszami, lesz spotykali się wyłącznie w swoim własnym gronie. Wciąż prowadzili różne debaty i organizowali narady. Już prawie w ogóle nie poświęcali czasu na własne ćwiczenia, a inne myszy tylko pouczali i ganili. Zupełnie zapomnieli o praktycznych umiejętnościach…