Powoli zbliżało się Boże Narodzenie. Liście już dawno opadły z drzew, zimny wiatr gnał po podmokłych polach, a w domach słychać było kolędy.
Mirek był właśnie chory. Stał w oknie i obserwował uczniów zmierzających w gęstej mgle do szkoły. Jeszcze przed kilkoma dniami bolało go gardło, ale teraz czuł się już o wiele lepiej. Nie musiał leżeć w łóżku i zaczynał się w domu nudzić. Dlatego poszedł do kuchni, gdzie była mama, i spytał:
– Mamusiu, co będziemy dziś robić? Chciałbym coś stworzyć.
Mama uśmiechnęła się do niego. Cieszyła się, że czuje się lepiej.
– To bardzo dobry pomysł, co ci przygotować? Farbki wodne czy kredki? A może plastelinę?
Mirek zamyślił się przez chwilę i z iskierkami w oczach odpowiedział:
– Dziś wystarczy mi biała kredka i niebieski papier.
Mama przyniosła wszystko, o co prosił, i chłopiec zamknął się w swoim pokoju. Niebawem przyszedł do mamy i pokazał jej swoje dzieło:
– Mamusiu, wiesz, co to jest?
Na obrazku znajdował się namalowany białą kredką zimowy krajobraz. Dzieci zjeżdżały z białej górki na sankach, drzewa pokryte były solidną pokrywą śnieżną, a przed domem stał uśmiechnięty bałwan.
– Bardzo bym chciał, żeby w tym roku spadło dużo śniegu, przede wszystkim na Boże Narodzenie.
Mama wyjaśniła Mirkowi, że zima jest tuż-tuż i na pewno będzie też padać śnieg.
– Ale na święta śnieg bywa najczęściej tylko w górach. Tu w mieście musimy na niego poczekać do stycznia – przypomniała mu.
Mirek posmutniał. Tak bardzo pragnął, by święta były pełne śniegu. Czas wyczekiwania na Świętego Mikołaja na pewno płynąłby szybciej, gdyby mógł całe popołudnie jeździć na zewnątrz na sankach. W ciągu dnia narysował jeszcze dwa obrazki białą kredką, a jeden z nich przerobił potem na list do Świętego Mikołaja. Między białymi płatkami znajdowała się wiadomość: „Kochany Mikołaju, nie…