Na brzegu Rzeki Czerwonej w Wietnamie stał przepiękny pałac. Mieszkał w nim potężny urzędnik ze swoją córką o imieniu Mi Nuong. Ponieważ obawiał się on natrętnych zalotników i chciał uchronić przed nimi córkę, Mi Nuong spędzała całe dnie w pałacu. Siadywała na szczycie jednej z wież i haftowała, czytała, rozmawiała ze służącą albo wpatrywała się po prostu w Rzekę Czerwoną.
Pewnego dnia, siedząc w wieży, usłyszała dźwięki jakiejś pieśni. Głęboki, ale jednocześnie delikatny głos, który śpiewał, natychmiast ją oczarował. Szybko wyjrzała z okna, niestety zobaczyła tylko płynącą po rzece rybacką łódkę.
– Słyszysz? – zwróciła się do swojej służącej. – Jaka piękna pieśń! Ten, kto ją śpiewa, na pewno też jest bardzo piękny – zamyśliła się.
Również i służka wyjrzała za okno:
– Moja pani, być może ten ktoś śpiewa ją właśnie dla ciebie! Może to syn bogatego urzędnika w przebraniu! Co, jeśli chce cię podejrzeć w sekrecie, a potem pojąć za żonę?
Mi Nuong zaczerwieniła się i serce zabiło jej mocniej. Chciała zobaczyć tego nieznanego młodzieńca na łodzi, był jednak zbyt daleko, nie widziała więc wyraźnie jego twarzy. Jego dźwięczna pieśń płynęła z prądem rzeki, niknąc wraz z nim samym. Mi Nuong została przy oknie, gdzie przesiedziała cały dzień. Gdy ojciec wezwał ją na wspólny obiad, przekazała mu, że niestety nie może przyjść. A gdy nadszedł czas kolacji, posłała tylko służącą z informacją, że w ogóle nie jest głodna. To samo powtórzyło się również kolejnego dnia. Tyle że rybacka łódka z czarującym śpiewakiem więcej już się nie pojawiła.
Mijały dni, a Mi Nuong robiła się coraz bledsza. W końcu osłabła tak bardzo, że musiała zostać w łóżku. Ojciec zaczął się o nią bardzo poważnie martwić.
– Moja droga – zwrócił się do niej – powiedz mi, co cię tak trapi?
– Ależ nic, tatusiu…