W wesołym miasteczku miał dzisiaj być Dzień Masek. Emiś miał niedawno urodziny, a jego starszy braciszek, Pawełek, imieniny, więc tata przyniósł bilety wstępu dla całej rodziny. Tak się bowiem złożyło, że tata pracował właśnie w wesołym miasteczku. Emiś nie wiedział jednak, gdzie dokładnie, wiedział tylko, że nosi kostium. Tata jednak nie chciał zdradzić mu jaki.
Chłopcy przygotowali sobie maski. Pawełek miał piracki kapelusz i opaskę na oko. Na pasiastą koszulkę było już zbyt zimno, włożył więc pasiastą kurtkę. Z kolei Emiś miał długi płaszcz i maskę na twarzy. Chciał bowiem być superbohaterem, chociaż starszy brat mówił mu, że przedszkolaki nie mogą być superbohaterami.
Tata obiecał, że spędzi z nimi w wesołym miasteczku przynajmniej godzinkę, a później pójdzie do pracy. Pokazał chłopcom i mamie najlepsze atrakcje. Wszystkie znał bardzo dobrze: tor wodny, tor wyścigowy i stragany z grami dla dzieci. Pawełek próbował rzucania piłeczką w blaszaną wieżę – udało mu się wygrać zabawkowy pistolet na wodę. Później jeździli wspólnie na karuzeli łańcuchowej, a następnie zatrzymali się przy dużym okręcie pirackim. Kołysał się on groźnie z boku na bok, jakby miotały nim ogromne fale.
– Możemy spróbować? – Pawełkowi zaświeciły się oczy.
– Jeżeli jesteście bohaterami, to oczywiście – odparł tata. – To jak?
Emiś patrzył na ogromny okręt i trzęsły mu się nóżki. Trochę się wystraszył. Nie chciał jednak, żeby inni pomyśleli, że jest mięczakiem. Był przecież superbohaterem, a superbohaterowie się nie boją!
– Idziesz z nami? – Tata podał mu rękę.
Pawełek widział, że jego młodszy braciszek się waha, pokazał mu więc język i stwierdził, że żaden z niego superbohater, lecz zwykły cykor! Mama zauważyła jednak, co się dzieje i wzięła Emisia na ręce.
– Nie podoba ci się? Nie chcesz iść na ten ogromny okręt, prawda? – spytała łagodnym głosem.
Emiś pokiwał głową.…