Na pewnym podwórku mieszkało wiele zwierząt. Człowiek, do którego podwórko należało, wzorowo o nie dbał. Jego podopieczni zawsze mieli co jeść, a duże zadaszone stajnie dawały schronienie przed deszczem i wiatrem. Już z daleka słychać było radosne muczenie krów i rżenie koni.
Jednak pełne pożywienia podwórko przyciągnęło i myszy. Zrobiły one sobie w jednej ze stajni gniazdo i zaczęły się mnożyć.
To oczywiście nie spodobało się właścicielowi gospodarstwa. Chcąc pozbyć się myszy przyniósł pewnego dnia na podwórko dużego kota. Nie dawał mu żadnego jedzenia, więc ten wciąż prześladował myszy i polował na nie. Kocie łowy były bardzo udane, więc już wkrótce wielka kolonia myszy skurczyła się o połowę.
Pewnego dnia myszy zwołały sejm, by wspólnie wymyślić, jak uratować się przed niebezpiecznym kotem. Długo dyskutowały, stukały laską marszałkowską, ale żaden z pomysłów nie był wystarczająco dobry, by spodobać się wszystkim. Dopiero późnego wieczoru, jedna młoda mysz wykrzyknęła
– Mam to! Już wiem, co uratuje nas przed kotem!
Pozostałe myszy spojrzały na nią i czekały co powie. Młoda więc mysz kontynuowała:
– Pomyślcie w jaki sposób kot poluje na nas. Zawsze najpierw po cichu nas obserwuje. Często nie wiemy nawet, że tam jest. Później czai się, skacze i łapie jedną z nas. Musimy więc wymyślić coś takiego, żebyśmy słyszały kota. W ten sposób zawsze będziemy wiedzieć, że się zbliża, i zdążymy uciec.
Wybuchła radość i gromkie brawa. Wszystkim pomysł się spodobał. Zaczęli więc rozmyślać, co mogłoby ich ostrzec przed zbliżającym się kotem. Po jakimś czasie jedna z myszy znowu wykrzyknęła
– Już mam! Przywiążemy kotu do szyi dzwoneczek! Będzie on dzwonić przy każdym ruchu kota, a my będziemy wiedzieć, że gdy słychać dzwoneczek, trzeba się szybko ukryć.
Pomysł natychmiast zdobył uznanie wszystkich myszy. Zaczęły piszczeć z radości. Oczyma wyobraźni widziały, jak znowu dobrze…