Była sobie pewnego razu królowa, która panowała samodzielnie w królestwie, zwanym Ripirapel. Miała jedną jedyną córkę, która była tak śliczna, że wieści o jej pięknie dotarły, aż na skraj świata. Kandydaci do jej ręki zjeżdżali się więc ze wszystkich stron. Żaden jednak nie miał większych szans, bo jej matka, królowa, dawała zalotnikom zadania tak trudne, że nikt nie był w stanie im podołać. Piękno swojej córki chciała zostawić tylko dla siebie, nie chciała się nim z nikim dzielić. Jakby tego było mało, każdego zalotnika, który nie był w stanie wyjść zwycięsko z trudnych prób, królowa kazała wtrącić do ciemnego lochu i tam zamknąć na cztery spusty.
O przepięknej królewnie usłyszał również pewien książę. Pochodził z królestwa tak małego, że nie miało ono nawet nazwy. Książę był jednak bardzo odważny i powiedział sobie, że cokolwiek by się działo, on zdobędzie rękę owej królewny.
Gdy o zamiarach księcia usłyszał jego ojciec, westchnął tylko zatroskany i ostrzegł syna:
– O rękę pięknej królewny starali się już najwięksi i najpotężniejsi władcy z dalekich krajów. Każdy zaś przegrał. Resztę swojego życia spędzają z tego powodu w ciemnościach za kratami. Jesteś pewien, że sobie poradzisz, synku? Matka królewny jest bardzo okrutna i zła.
Młody książę był jednak uparty i nikt ani nic nie mogło go odwieść od jego planów. Uparł się, że królewna zostanie jego żoną i wyruszył w długą i trudną podróż w poszukiwaniu swojej wymarzonej żony. Gdy tak szedł, spotkał w pewnym momencie mężczyznę, którego brzuch był wielki niczym beczka.
– Dokąd idziesz, młodzieńcze? – zagaił mężczyzna księcia.
– Idę w konkury do Ripirapel. A ty? Jak cię zwą? – wdał się w rozmowę z nim książę.
– Jam jest Brzuchaty. Słyszałem, że w królestwie Ripirapel stoły wprost uginają się od jadła, chciałbym więc się tam najeść do syta – powiedział…